Lyric provided by www.seekalyric.com

kiedy wpier******* sloik dzemu.
Nie wiedzialem nic o tym nigdy, nie,
lecz ten dzem zadzialal mnie
w glowie.
Na Bemowie,
kiedy wsiadalem do samolotu
widzialem pare dzikich kotow.
Wyskoczyly za mna i zaczely grac,
a ja na to im - idzcie spac.
Wymyslilem i uzylem,
i stworzylem to, co marzylem.
Mialem wszystko, lecz nic nie mam,
ale to powstanie jakas wielka wena.
Z tego nic nie bedzie, choc powstanie.
Jeden powie, drugi na niej
powie jedno slowo, co ja wiem
i nie bedzie wokol zadnych sciem.
To jest dobre,
bo zycie sie rozciaga
i wena jest King Konga.
Jest wielka dziwna i nic nie mowi.
Moje zycie jest tak dla ludzi -
- grajace, usmiechajace i nic nie 'widziace'.
'Bede' sobie tworzyl, 'bede' sobie gral,
'Bedzie' cos jechalo, powiem – tralala.
Wytworzymy wszystko, co ma byc.
I bedzie dobrze - dobrze zyc.
Na starosc mysle, na emeryturze,
zagrac sobie muze, a kiedy stchorze,
to wypier****c bede sobie z jakiejs scenki
i robil bede dziwne, ku**a, dzwieki.
To bedzie, kurde, moj wielki koniec,
bo nie jestem Don Wasyl. I wszystko o niej.