Lyric provided by www.seekalyric.com |
kiedy wpier******* sloik dzemu. Nie wiedzialem nic o tym nigdy, nie, lecz ten dzem zadzialal mnie w glowie. Na Bemowie, kiedy wsiadalem do samolotu widzialem pare dzikich kotow. Wyskoczyly za mna i zaczely grac, a ja na to im - idzcie spac. Wymyslilem i uzylem, i stworzylem to, co marzylem. Mialem wszystko, lecz nic nie mam, ale to powstanie jakas wielka wena. Z tego nic nie bedzie, choc powstanie. Jeden powie, drugi na niej powie jedno slowo, co ja wiem i nie bedzie wokol zadnych sciem. To jest dobre, bo zycie sie rozciaga i wena jest King Konga. Jest wielka dziwna i nic nie mowi. Moje zycie jest tak dla ludzi - - grajace, usmiechajace i nic nie 'widziace'. 'Bede' sobie tworzyl, 'bede' sobie gral, 'Bedzie' cos jechalo, powiem – tralala. Wytworzymy wszystko, co ma byc. I bedzie dobrze - dobrze zyc. Na starosc mysle, na emeryturze, zagrac sobie muze, a kiedy stchorze, to wypier****c bede sobie z jakiejs scenki i robil bede dziwne, ku**a, dzwieki. To bedzie, kurde, moj wielki koniec, bo nie jestem Don Wasyl. I wszystko o niej. |